czwartek, 26 listopada 2015

Życie to czekanie...


 Dekoracji świątecznych u mnie w kartonach sporo. Każdego roku coś dochodzi do tego zestawu, a że w tym roku potrzebne „miliony” na inne wydatki, to nie w głowie mi takie zakupy. Dlatego też świecznik adwentowy to suma przypadków.


 Taca – znaleziona w domu, słoiczki – po jakimś deserze, wstążeczka – z drogerii, sztuczny śnieg – market budowlany, gałązki- własny ogród.


Stawiając gotowy stroik na stole, tłumaczyłam Adce istotę adwentu. Tegoroczny będzie inny niż wszystkie, to czekanie jest dla mnie wyjątkowo znaczące. I bardzo trudne. A ja nie umiem czekać, przecież chciałoby się wszystko od razu, niecierpliwie, bez chwili zwłoki. Czas się tego zacząć uczyć, na to nigdy za późno.


Właśnie do mnie dotarło, że to będą ostatnie święta w moim mieszkaniu, że jeśli los będzie łaskawy, kolejne zobaczę już w domu. W tym roku dom nie będzie świąteczny – będzie pobojowiskiem, którego fragment widać na fotkach. Ale przecież czasem trzeba cos zniszczyć, by nadeszło nowe, lepsze.


Jest zrywanie boazerii, skuwanie podłóg, demontowanie grzejników, chaos totalny. Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Na razie jest m. in. gruz w przyszłej łazience ;)


Pozdrowienia!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Małymi krokami

Zaczęło się! 
Remont domu. 
Strach miesza się ze zniecierpliwieniem, zniechęcenie z radością, ale najwięcej w tej mieszance ekscytacji. Oczekiwania na nowe, na kolejne etapy. 
To będzie remont totalny: burzenie ścian, zmienianie przeznaczenia pomieszczeń, układu instalacji, ogrzewania, długo by wymieniać. Wszystko krokami, etapami, chociaż ja już bym chciała przeskoczyć do urządzania :) Ale sama dopiero powoli wracam do siebie i czasem walczę z niemocą, ze złością, że nic nie mogę zrobić przy tym remoncie, ale po chwili patrzę na to z innej strony i cieszę się, że w ogóle dane jest mi w nim uczestniczyć.


Oj, będzie tu coraz więcej „brzydkich” fotek relacjonujących przebieg tej zawieruchy. Dziś tylko dwie. Pierwsza to drzwi do salonu. Piękne, dwuskrzydłowe, drewniane, ale też zbyt niskie, dlatego niedługo się pożegnamy. Na drugim zdjęciu koza w przyszłej jadalni. Prowizorka, w miejscu której po remoncie stanie Jotul. Grzejniki już za chwilę zostaną zdemontowane, więc będzie wybawieniem na ten zimowy czas.Przy okazji jej montażu pokazały się cegły!!!!!!!! Już widzę oczyma wyobraźni ten fragment ściany w bieli…


W TK Maxx’ie przeceny jesiennych dekoracji, więc para myszek kupiona za ułamek ceny została już na stałe już w przyszłym Adkowym pokoju. 


A z Netto pierwszy, przypadkowy zakup do przyszłej kuchni. Już nie będzie bieli, w głowie powoli dojrzewa wizja jej wyglądu, ale najpierw wielkie burzenie ściany i poprowadzenie instalacji, bo dotychczas była tam sypialnia :)


 Na koniec podziękowanie za tak ciepłe przyjęcie po przerwie, za słowa wsparcia, życzenia i gratulacje. Niesamowicie miło czytało mi się Wasze komentarze.
Pozdrawiam!

poniedziałek, 9 listopada 2015

Nawet nie wiem, jak zacząć…

Huragan. 
W wersji ekstremalnej. 
Przetoczył się przez moje życie i zmienił wszystko. Nic już nie jest i nie będzie takie samo. Jeszcze w oddali słychać jego groźny pomruk, ale ja zatykam uszy z nadzieją, że wreszcie da o sobie zapomnieć. 
Wiele zniszczył. Wiele już nie odbuduję. Żal? Pozostał. 
Ale i nadzieja na nowe rozdanie. Na powrót do żywych. I ten rzeczywisty, i ten wirtualny, blogowy. Tęskniłam, brakowało mi pisania, robienia zdjęć, przestawiania, ale nie byłam w stanie. Zbyt mocno żyłam przytłaczającą rzeczywistością, by tutaj kreować jej sielską wersję.
Przez ten czas wiele się zmieniło. Wracam z kilkoma bliznami na duszy i na ciele. I z przeświadczeniem, że życie jest nieprzewidywalne. Kiedyś wydawało mi się, że mam na nie wpływ, dziś uczę się z pokorą przyjmować to, co mi przynosi.


A przyniosło wiele złego i wiele dobrego. Zafundowało okropnego kopa w tyłek, ścisnęło gardło strachem przynosząc zupełnie niespodziewanie chorobę. Jeszcze zasypiam z przerażającym obrazem sali operacyjnej pod powiekami, jeszcze odliczam dni do odbioru wyników badań, ale staram się spychać to wszystko w głąb podświadomości.


I w zupełnej opozycji los spełnił niewypowiadane nigdy głośno marzenie. 
Mam DOM! 
Znaleziony bez szukania, wybrany bez momentu zawahania. Do teraz w to nie wierzę, ale akt notarialny nie kłamie :) Dlatego czas na nowe "wymarzone miejsce". Na wielki remont w moim życiu. Na sprzątanie i na nowy porządek.


 Jest ogrom do zrobienia! Chyba nawet sama sobie nie do końca zdaję z tego sprawę, ale czekam na przypływ sił i zaczynam działać. Będzie o czym pisać, będzie czemu robić zdjęcia.  I nie będzie czasu na zbędne myślenie i zamartwianie się.

Dziś mało zdjęć, ale ryczka znaleziona w piwnicy i hortensje z ogromnych wprost krzaków aż się prosiły o swoje 5 minut. 



A wszystkim, którzy przysyłali niesamowicie ciepłe maile w trakcie mojej nieobecności: 
DZIĘKUJĘ!
To był dla mnie ogromny zastrzyk sił i wsparcia.
Do napisania!


Pozdrawiam, 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...